poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 14

     Przerażenie paraliżuje mi ciało i nie mogę się ruszyć. Zamykam oczy i czekam. Czekam jak skazaniec na wykonanie się wyroku.
- Witam. - usłyszałam znajomy głos i uniosłam powieki by zmierzyć się z człowiekiem, którego dawniej nazywałam przyjacielem.
- Daniel... To wszystko twoja sprawka prawda? - wstałam z podłogi i podeszłam do chłopaka, którego oczy płonęły złością i nienawiścią. Wyglądał całkiem inaczej. To nie był ten sam człowiek, z którym jeszcze rok temu spisywałam matmę w szkolnej szatni czy chodziłam na imprezy.
- Brawo księżniczko! Domyśliłaś się. - powiedział i klasnął w dłonie. Poczułam od niego zapach alkoholu i papierosów.
- Jesteś pijany...
- No widzisz, co ze mną robisz. Upijam się z rozpaczy. Nadal pamiętam, jak mnie odtrąciłaś. Zapamiętałem każde słowo. "Daniel nie bądź zły, ale nie możemy być razem, to nie jest możliwe. Mogę ci zaproponować tylko przyjaźń, nic więcej." - przedrzeźniał mnie. - I jeszcze ten facet. Nie mogę patrzeć, jak się z nim spotykasz! - wykrzyczał i z całej siły uderzył mnie w policzek. - Nie mogę znieść tego, jak na niego spoglądasz, jak się do niego uśmiechasz... Mnie nigdy tak nie traktowałaś... kim on w ogóle jest?! - zerknął na mnie pytająco. - Siatkarzem tak? Zawsze ciągnęło cię do tego sportu i przez to nie zwracałaś na mnie uwagi, ale teraz masz szansę to naprawić! - chwycił mnie za ręce, przyparł do ściany i zaczął dotykać. - Też tego pragniesz... widzę to. - szeptał mi do ucha.
- Jesteś psychiczny! - wysyczałam i próbowałam się uwolnić. - Puszczaj mnie!
     Lewą ręką wjechał po bluzkę i trzymał mnie w talii, a prawą wplótł we włosy. Próbował mnie całować, ale ja skutecznie unikałam jego ust. Sapał mi do ucha, a ja dosłownie modliłam się, żeby się to już skończyło. Kiedy dotknął mojego tyłka, zdołałam się wyrwać i zaczęłam uciekać. Kątem oka zauważyłam, jak chwyta za krzesło, a po chwili poczułam, jak rozbija mi je na plecach. Zawyłam z bólu i upadłam na podłogę, uderzając głową o stół. 
     Poczułam charakterystyczny, metaliczny zapach krwi, która spływała po panelach podłogowych z mojego zranionego czoła. Słyszałam jego kroki. Zbliża się tu.
- Tak cię kocham. Dałem ci wybór, ale ty nie wykorzystałaś szansy. Teraz będziesz cierpieć kotku. - posłał mi buziaka, chwycił mnie za włosy i mocno pociągnął. - Skoro ja nie mogę cię mieć, to inni też nie. - powiedział i wymierzył mi cztery kopniaki prosto w brzuch. Ból rozdzierał mnie od środka, a łzy lały się po policzkach. Zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby i czekałam na dalsze ciosy, ale... usłyszałam tylko skrzypnięcie drzwi. Wyszedł. Zostawił mnie. Odpuścił. To koniec.
     Próbuję się unieść, ale ciało paraliżuje ogromny ból. Nagle wszystko staje się rozmazane. Obraz się rozpływa, a ja odlatuję... 


PERSPEKTYWA DAWIDA:


     Olga nie odzywała się od naszego ostatniego spotkania. Z dnia na dzień coraz bardziej żałowałem tego, że nie umiałem Jej się oprzeć. Wszystko przez tą cholerną windę.
     Przez te kilka dni nie byłem sobą. Brakowało mi czegoś, a właściwie to kogoś... 
- Coś ty taki zamyślony? - odezwał się Kuba siedzący na miejscu obok. - Halo, ziemia do Dawida! - machnął mi ręką przed oczyma.
- Co?!
- O czym tak myślisz?
- O tym jaki jestem głupi. - założyłem ręce za głowę i zamknąłem oczy.
- Kobieta? - twierdząco machnąłem głową. - Było od razu mówić, że o dziewczynę chodzi! A teraz mów, co zrobiłeś... - klepnął mnie po ramieniu, a ja zacząłem opowiadać mu całą historię.
     Kiedy tylko dotarliśmy do Bydgoszczy, od razu pojechałem do kwiaciarni i kupiłem Oldze ogromny bukiet czerwonych róż tak, jak poradził mi Kuba. Przemierzam zatłoczone ulice, docieram na miejsce, parkuję auto i wchodzę po schodach na piętro, na którym znajduje się mieszkanie blondynki. Widzę uchylone drzwi i do głowy napływają mi najgorsze scenariusze. Pukam, a kiedy nie otrzymuję odpowiedzi powoli wchodzę do środka, a widok, który tam zastaję sprawia, że na chwile zatrzymuje się moje serce. Wewnątrz panuje chaos. Porozbijane meble, krew, a na środku Ona. Podbiegam do nieprzytomnej Olgi, klękam przed nią, sprawdzam puls i oddech. 
- Olga... kto ci to zrobił? Obudź się, proszę. Nie zostawiaj mnie... błagam.- podniosłem wątłe ciało blondynki i położyłem na swoich kolanach. Z Jej czoła sączyła się krew, która po chwili ubrudziła moje granatowe dżinsy i białą koszulę. 
- Dawid? Co ty tu... - wymamrotała, otwierając powoli oczy, które przepełnione były strachem. - Gdzie on jest?
- Nikogo tu nie ma. Już wszystko w porządku, jestem przy Tobie... - powiedziałem i chciałem Ją przytulić, ale dziewczyna odepchnęła mnie i resztkami sił przeczołgała się po podłodze tak, jakby chciała ode mnie uciec. 
- Nie, proszę...
- Olga... boisz się mnie? - nic nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się we mnie czekoladowymi oczami, które w tej chwili wyglądały jakby wypłynęła z nich cała radość życia. - Przecież nigdy nic bym ci nie zrobił... Powiedz mi, co tu się stało.
- Z Danielem poznałam się chyba pięć lat temu... - odezwała się po dziesięciu minutach milczenia. - Ufałam mu, traktowałam jak brata. Kilka miesięcy temu, na moich urodzinach wyznał mi miłość, ale już wtedy moje serce należało do kogoś innego. - mówiła, a ja poczułem ukłucie po lewej stronie klatki piersiowej. Zabolało mnie to. Czy to zazdrość? Ona kocha innego... Szkoda tylko, że nie wiesz, że ona mówi o tobie.
- To on tu dzisiaj był? - zapytałem, a Ona w odpowiedzi twierdząco machnęła głową.
- Minęło tyle czasu, a on wciąż nie mógł się z tym pogodzić... był zazdrosny. Dzisiaj chciał mnie... - schowała twarz w zakrwawionych dłoniach. - ...no wiesz... a kiedy mu uciekłam to wpadł w szał i mnie pobił.
- Nie wierzę... jak ktokolwiek mógł Ci to zrobić. - powiedziałem, a po chwili chwyciłem za telefon i zacząłem wykręcać numer na policję.
- Co robisz? 
- Niech ten potwór nie myśli, że to wszystko ujdzie mu na sucho. Policja się nim zajmie. - mówiłem, przykładając komórkę do ucha.
- Nie rób tego! - wyrwała mi telefon. - Proszę, nie dzwoń nigdzie. Przecież oni nic nie zrobią, a Daniel jeszcze bardziej się wścieknie. Jeszcze zrobi coś tobie, a tego nigdy bym sobie nie wybaczyła.
- Dlaczego miałby coś mi zrobić? Przecież on mnie nawet nie zna. - zmarszczyłem czoło ze zdziwienia, a Olga podała mi swojego smartfona.
- Przeczytaj.
     Czytałem przychodzące do Niej od kilku dni wiadomości. Same groźby i wyzwiska. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Przecież to jakiś psychopata. Dręczył Ją, a ja nic o tym nie wiedziałem, a najgorsze było to, że to od naszego pierwszego spotkania zaczęło się to piekło. To moja wina...
- To wszystko przeze mnie. To ja powinienem oberwać, nie Ty. Przepraszam cię. Powinienem trzymać się od ciebie z daleka, wtedy wszystko byłoby w porządku. - wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. 
- Nie zostawiaj mnie! Dawid! - krzyczała łamiącym się głosem. - Boję się, że on tu znowu przyjdzie. - powiedziała, a ja obróciłem się i widząc rozdygotaną dziewczynę z sinymi od płaczu ustami, skarciłem w myślach sam siebie. Jak mogłem w ogóle pomyśleć, żeby Ją teraz opuścić. Zachowałbym się jak kompletny drań. 
- Przepraszam. - podszedłem do rannej blondynki, złapałem za Jej posiniaczoną rękę i przyłożyłem sobie do policzka, a potem pocałowałem. - Nie zasłużyłaś na to wszystko. Wiesz, kiedy wszedłem do mieszkania i zobaczyłem co tu się stało, bałem się, że... - zadrżał mi głos. - ...że cię straciłem. Może to dziwnie zabrzmi, ale mimo to, że znamy się tylko kilka dni, a ja naprawdę się do Ciebie przywiązałem. - mówiłem, nie zastanawiając się nawet co.
- Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak ty. - posłała mi lekki uśmiech, ale ja w tej sytuacji nie mogłem się cieszyć. Przyjaciel - to słowo krążyło mi po głowie. Tylko przyjaciel... Szkoda tylko, że nie wiesz, jak bardzo się mylisz.
 - Muszę cię zabrać do lekarza. Te rany i siniaki nie wyglądają najlepiej. - odzywam się po dłuższej chwili.
- Nie chcę nigdzie jechać. Pomóż mi dojść do łazienki. Muszę zmyć z siebie tą krew i się przebrać.
- Mogę? - machnęła twierdząco głową, a ja wziąłem Ją na ręce i zrobiłem to, o co poprosiła. Wolałem zapytać czy mogę Ją chociażby dotknąć, bo po dzisiejszych przeżyciach na pewno Jej zaufanie do mężczyzn zmalało.
     Postawiłem wodę na herbatę i zająłem się sprzątaniem. Przez drzwi słyszałem szum wody i Jej płacz. Zastanawiałem się dlaczego to wszystko musi spotykać właśnie Olgę. Nie dość, że straciła siatkówkę, to teraz prześladuje Ją jakiś damski bokser, który tylko czeka na to, żeby Ją wykorzystać.
     Obracam się i widzę otwierające się drzwi, zza których wyłania się Ona. Nagle traci równowagę, ale dzięki szybkiej interwencji nie ląduje na podłodze, a w moich ramionach.
- Kolejny raz mnie ratujesz.
- Po to tu jestem. Chociaż tak mogę ci pomóc. - zaniosłem Ją do sypialni i położyłem na łóżku, cały czas wpatrując się w zamglone, pełne tajemnic oczy.
- Jak ja ci się odwdzięczę za to wszystko? - zapytała, kiedy wychodziłem z sypialni.
- Wystarczy mi to, że przyjdziesz na mecz i będziesz mi kibicować. - uśmiechnąłem się do blondynki, której cera wydawała się bardziej blada niż zwykle. - Spróbuj zasnąć, dobrze?
- Pewnie.
     Usiadłem przy stole, obracając kubkiem z herbatą w rękach. Przyglądałem się parze wylatującej z gorącego płynu i poddawałem się zżerającym mnie wyrzutom sumienia. "Gdybyś się nie angażował, to Olga teraz nie leżałaby teraz pobita. Jesteś winny. To tak jakbyś ty to zrobił." - mówił mi rozum, ale... co ja poradzę. Nie umiem trzymać się z daleka. To silniejsze ode mnie. 
     Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe, że na naszej drodze nie staną żadne przeciwności, których pokonania będziemy się podejmować. Nasze, będziemy... jak to pięknie brzmi. Życie nie polega przecież na wiecznych przyjemnościach oraz radości, a na pracy, pokonywaniu barier i dążeniu do wyznaczonego celu...

--------------------------------------------------------------------------


Rozdział powinnam zatytułować "CHAOS".
Pisanie szło mi jak krew z nosa. Trudno mi było ogarnąć tę część.
Oczywiście większość z Was domyśliła się, kto wypisywał te wszystkie wiadomości. Po raz kolejny Wasz szósty zmysł mnie nie zawiódł!
Szczypta brutalności, dużo zaufania i pomocy oraz odrobina zbędnej paplaniny - te słowa idealnie opisują ten rozdział. Nic tu do siebie nie pasuje, ale brakowało mi pomysłu. Po prostu!
Mam tylko nadzieję, że przeżyjecie i ten nie do końca dobry rozdział!


Chwilowo pozbawiona wyobraźni Mila.

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 13

     Dokładnie od cztery dni jestem najbardziej przerażonym człowiekiem na świecie. Nie śpię, nie wychodzę z domu. Każdy trzask, każde skrzypnięcie traktuję jako potencjalne zagrożenie. Boję się pójść na policję, nie chcę mówić o tym innym, a właściwie to nawet nie mam z kim porozmawiać. Dawid wyjechał z drużyną do Rzeszowa, a ja wolę nie dekoncentrować go przed meczem, zaś Martyna musiała wrócić na kilka dni do swojego rodzinnego domu, bo jej mama zachorowała i nie miał się nią kto zająć. 
     Przez cały czas miałam nadzieję, że to nie dzieje się naprawdę. Łudziłam się, że to tylko moi znajomi mnie wkręcają, że za chwile do mieszkania wejdzie prezenter z kamerzystą i wesoło krzykną: "Mamy cię, dałaś się nabrać", ale co najwyżej mogłam marzyć o takim właśnie przebiegu wydarzeń. 
     Nie do końca wiedziałam też co mam właściwie zrobić. Groźby były coraz bardziej brutalne i przerażające. Ponadto zdarzały się też wiadomości, w których prześladowca zapewniał mnie jak bardzo mnie kocha i opowiadał jaką ochotę ma by mnie "zerżnąć". Pisał, co zrobiłby ze mną, gdybym była tylko jego. To było obrzydliwe. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby zachowywać się w taki sposób. Właściwie zachowania takiego nie mogę nawet nazwać ludzkim. Ta osoba to istne zwierzę.
     Usłyszałam jak mój telefon wydaje z siebie melodię jednej z moich ulubionych piosenek. Ktoś do mnie dzwoni. Modlę się, żeby nie był to ten psychopata, od którego dostałam już ponad sto wiadomości. Niepewnie spoglądam na wyświetlacz telefonu, a kiedy widzę napis "Martyna" oddycham z ulgą i szybko klikam zieloną słuchawkę.
- Halo. 
- Cześć. - wrzasnęła radośnie do słuchawki dziewczyna. - Masz jakiś dziwny głos. Coś się stało?
- Nie no co ty, przecież gdyby coś się działo, to bym ci o tym powiedziała. - kłamałam. - Powiedz lepiej co u twojej mamy. Jak się czuje?
- Wszystko w porządku. Wygania mnie już nawet z domu i twierdzi, żebym wracała do Bydgoszczy, bo podobno jestem nadopiekuńcza, ale to jakieś pomówienia. - mówiła Martyna, a w tle słyszałam drugi głos. - Masz pozdrowienia od mamy. 
- Podziękuj i życz jej szybkiego powrotu do zdrowia. - odparłam. - Kończę już. Mam trochę pracy. - wykręcałam się.
- W takim razie do zobaczenia jutro!
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
     Jak dobrze, że Martyna wraca już jutro. Wreszcie nie będę siedzieć sama w tym przeklętym mieszkaniu i może przestanę się bać własnego cienia.
     Z braku laku postanowiłam, że wezmę się za sprzątanie mieszkania. Lepsze to niż bezczynne i bezowocne siedzenie oraz zamartwianie się. Najpierw wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania i przeprowadziłam ostrą selekcję. Nienoszone oraz niepasujące ubrania spakowałam i postanowiłam oddać je potrzebującym. Uzbierało się ich sporo, bo ostatnimi czasy niestety schudłam kilka kilo i coraz bardziej przypominałam szkielet. Sama nie wiem czym było to spowodowane, ale waga 60 kilo przy moich 185 cm wzrostu była trochę niepokojąca.
     Na następny ogień poszły szafki w kuchni, a kiedy skończyłam kuchenne porządki, wzięłam się za salon. Zbliżyłam się do wysokiego kredensu w kolorze kasztanu i zaczęłam się dokładniej przyglądać przeróżnym bibelotom i pamiątkom na nim stojącym. Otworzyłam dolną szafkę i wyjęłam z niej dosyć duże tekturowe pudełko udekorowane różnorakimi podpisami czy naklejkami. Podnoszę wieko, siadam na dywanie i zabieram się za oglądanie zdjęć. Na pierwszej fotografii widzę małą blondynkę w niebieskiej sukience ze splecionym z włosów warkoczem przytuloną do brzucha ciężarnej mamy. Wyjmuję kolejne zdjęcie. To przedstawia starszą już dziewczynę w eleganckim stroju, trzymającą w ręku świadectwo szkolne. Następna fotografia. Trener oraz kilkanaście młodych dziewczyn z medalami zawieszonymi na szyjach trzymają ogromny puchar i śmieją się się do aparatu. Smutno spoglądam na zdjęcia i uświadamiam sobie, że to wszystko już nigdy nie powróci, chociaż nie wiem, jak bardzo bym tego chciała.
     Ze zdziwieniem patrzę na kartkę urodzinową ukrytą pod warstwą fotografii. Byłam pewna, że zaplątała się gdzieś podczas przeprowadzki, a tymczasem ona cały czas była tutaj. Zaglądam do wnętrza kartki i widzę cudowne życzenia oraz mnóstwo podpisów znajomych. Czytam dokładnie zdanie po zdaniu. Jeden z podpisów szczególnie zwraca moją uwagę. Nagle odkrywam coś, co wprawia mnie w osłupienie. W jednej chwili wszystko stało się jasne.


"Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i znalezienie wreszcie tego jedynego - tego życzę Ci właśnie dzisiaj. 100 lat dla naszej Oleńki!"

     To nie prawda. To kłamstwo. Nie wierzę. Poznaję to pismo. Wiem, kto mnie dręczy. Znam tożsamość prześladowcy.
     Nagle słyszę charakterystyczne skrzypnięcie. Ktoś wszedł do mieszkania. Kretynko, nie zamknęłaś drzwi wejściowych! Teraz jest już za późno. Za późno na ucieczkę, na wezwanie pomocy, na cokolwiek. Słyszę kroki. Wiem, co to oznacza. Przerażenie paraliżuje mi ciało i nie mogę się ruszyć. Zamykam oczy i czekam. Czekam jak skazaniec na wykonanie się wyroku. 
     To koniec.

--------------------------------------------------

Dzisiaj trochę inaczej. Nie o Dawidzie, nie o siatkówce, nie o miłości. Mimo to mam nadzieję, że i taka część przypadła Wam do gustu. 
Troszkę zarwałam noc i do 0:40 pisałam rozdział, ale myślę, że było warto. Jest on dosyć krótki, ale taki miał być. Następny za to będzie o wiele, wiele dłuższy.
Trzymajcie za mnie kciuki na egzaminach we wtorek, środę i czwartek, a jeśli też je piszecie, to życzę powodzenia! Damy radę!

Mila.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 12

     Rano obudziły mnie krzyki Martyny, która panikowała, że spóźni się na zajęcia. Biegała po mieszkaniu w poszukiwaniu rzeczy, które nagle w niewyjaśniony sposób nie znajdowały się na swoim miejscu. 
     Podeszłam do okna i odsłoniłam roletę, by wpuścić do środka trochę światła. Pogoda była wyjątkowo paskudna... no, ale czego można się spodziewać w październiku. Krople deszczu biły w szybę, a porywisty wiatr zdmuchiwał z drzew kolorowe liście. Pojawiła się też gęsta, mleczna mgła, która uniemożliwiała podziwianie krajobrazu śpiącej Bydgoszczy.
     Otworzyłam szafę i ze smutkiem spojrzałam na letnią sukienkę w kwiaty, którą założenie w taką pogodę byłoby istnym samobójstwem. Wybrałam zestaw na dzisiejszy dzień i udałam się do łazienki. Do wanny nalałam gorącej wody i dodałam mój ulubiony olejek do kąpieli, który sprawił, że na powierzchni pojawiły się piętra piany, a pomieszczenie wypełnił zapach cytrusów. Zanurzyłam się w wodzie, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w marzeniach, które jeszcze do niedawna wydawały się dla mnie nierealne. Nie zaskoczę nikogo, jeżeli powiem, że myślałam o Dawidzie. Nikt inny nie błądził po mojej głowie już od dobrych kilku miesięcy. Wspominałam nasze wczorajsze spotkanie, które było dla mnie czymś nieprawdopodobnym. To dziwne, że wszystko co dzieje się ostatnio w moim życiu, ma związek z Dawidem. Tak jakby los chciał, żebyśmy byli blisko siebie...
     Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk burczącego telefonu, który oznajmiał, że dostałam sms-a. Uśmiech wstąpił na moją twarz, gdy tylko zobaczyłam nadawcę wiadomości. 


"Obudziłem Cię? Mam nadzieję, że nie. Chciałem tylko zapytać czy pamiętasz o dzisiejszym meczu. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś się na nim zjawiła... To jak, będziesz?"

     O cholera! Na śmierć zapomniałam o tym, że Dawid zapraszał mnie wczoraj na mecz. Bardzo chciałam pójść, ale grafik na dzisiejszy dzień był dość napięty i miałam wątpliwości co do tego czy wyrobię się zjawić się na dzisiejszej batalii siatkarzy z Bydgoszczy. Mimo braku czasu postanowiłam, że postaram się dotrzeć na mecz. Nie mogłam przecież zawieść Dawida...

"Nie śpię już, nie martw się. Mam wątpliwości, co do tego czy zdążę na czas, ale zrobię wszystko by pojawić się na meczu. Zadowolony?"

     Wysłałam wiadomość, a na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Po dosłownie minucie mój telefon znowu dał o sobie znać.

"Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu Cię ujrzę. Do zobaczenia! Pamiętaj - 18:00 na hali!"

     Wyszłam z wanny i obwiązałam się ręcznikiem. Natarłam ciało moim ulubionym, waniliowym balsamem, włosy pozostawiłam w lekkim nieładzie, ubrałam się we wcześniej przygotowany zestaw i wykonałam makijaż. Udałam się w kierunku kuchni, aby przygotować coś na ząb. Padło na moją ulubioną sałatkę, a którą przepis lata temu dała mi Karolina. Szybko wyrzuciłam z pamięci te wspomnienie, jak i osobę z nim związaną. Usiadłam na kanapie w salonie i bezsensownie gapiłam się w ekran telewizora, popijając kawę oraz pochłaniając porcję sałatki. Nawet nie wiem, jak to się stało, ale kompletnie straciłam poczucie czasu i nim się obejrzałam, zegar wskazywał już 14:00, a do drzwi pukał pierwszy uczeń.
     Zmęczona trzygodzinną nauką dzieciaków, opadłam na kanapę zawaloną papierzyskami i różnorakimi podręcznikami oraz zeszytami. Przymknęłam oczy i delektowałam się ciszą, ale nie dana mi była chwila odpoczynku, ponieważ usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Zwlokłam się z sofy i leniwym krokiem pomaszerowałam do przedpokoju.


"Kim jest dla Ciebie ten mężczyzna, z którym się wczoraj spotkałaś?! Lepiej trzymaj się od niego z daleka, bo oboje tego pożałujecie!"

     Przeczytałam wiadomość od nieznajomego nadawcy chyba pięć razy. To jakiś żart, tak? Czyżby jakaś psychofanka Dawida widziała nas wczoraj i w jakiś magiczny sposób zdobyła mój numer, by pogrozić mi i uświadomić, że staje na drodze jej wielkiej miłości? Zaśmiałam się pod nosem, a strach i przerażenie schowałam głęboko w kieszeń, bo sama nie chciałam się sobie przyznać, że wystraszyłam się takiej głupoty. Trochę zbagatelizowałam tą wiadomość i wolałam się nią nie przejmować.
     Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, założyłam płaszcz oraz buty i wyszłam z mieszkania. Wybiegałam właśnie z klatki schodowej, gdy wpadłam na średniego wzrostu mężczyznę, którego twarz od razu poznałam.
- Daniel?!
- Olga? Co tu robisz? - powiedział, a na jego twarzy malował się uśmiech. - Ale niespodzianka! Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam!
- Przeprowadziłam się ze stolicy, właśnie tutaj... a ciebie co sprowadza do Bydgoszczy?
- Yyy... mam sprawę do załatwienia. No i przyjechałem odwiedzić kumpla. - odpowiedział tak, jakby sam nie był pewny tego co mówi.
- Słuchaj, muszę już lecieć. - zerknęłam na zegarek. - Jak kiedyś jeszcze będziesz gdzieś w pobliżu to dzwoń, pogadamy o starych czasach. - pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam w drogę. Byłam zszokowana nie tylko tym, że spotkałam tu Daniela, ale też tym, iż minęła mu już ta złość, po tym jak odtrąciłam jego uczucia. 
     Dotarłam na halę dosłownie w ostatniej chwili. Usiadłam na miejscu i przyglądałam się rozpoczynającemu się widowisku. Kiedy piłka została wprawiona w ruch, poczułam małe ukłucie w sercu. Przypomniałam sobie siebie sprzed kilku miesięcy, kiedy tak samo, jak oni stałam na boisku w klubowym ubraniu z piłką w ręku i zdobywałam punkty dla mojej drużyny. "Olga nie myśl o tym" - powtarzałam sobie po cichu, by zapomnieć o bolącym wspomnieniu.
     Chłopcy bardzo się starali, ale po niecałych dwóch godzinach przegrali 1:3. Nie mogłam patrzeć na zmartwioną minę Dawida i szybko ruszyłam w jego stronę by być teraz przy nim, bo z własnego doświadczenia wiedziałam, że pomaga.
- Przykro mi z powodu przegranej. Nie martw się, przed wami jeszcze sporo meczów. - pocieszałam zasmuconego Dawida. - Chyba przynoszę wam pecha...
- Nawet tak nie mów. Przecież to nie twoja wina - pogładził mnie dłonią po przedramieniu, co wywołało na moim ciele gęsią skórkę. - Masz może ochotę pójść coś zjeść? Nie lubię spędzać samotnych wieczorów, szczególnie takich po przegranym meczu...
- Nie mam żadnych planów na wieczór, więc czemu nie... - uśmiechnęłam się do chłopaka, który odwdzięczył się tym samym. Byłam strasznie zadowolona i miałam ochotę skakać pod sam sufit, ale stłumiłam emocje w sobie, by ludzie nie uznali mnie za psychopatkę.
- To lecę do szatni. Poczekaj na mnie pod halą i nigdzie nie uciekaj!
- Nawet o tym nie myślałam! - odpowiedziałam, a chłopak pobiegł w kierunku szatni.
     Na plecy zarzuciłam płaszcz, a potem wyszłam z budynku. Z torebki wyjęłam telefon i zajęłam się przeglądaniem portali społecznościowych. Z niedowierzaniem patrzę na wyświetlacz i zauważam następnego sms-a od nieznajomego nadawcy.


"Niegrzeczna z Ciebie dziewczynka. Jaka była umowa? Masz skończyć znajomość z tym facetem, bo pogadamy inaczej. Nawet nie myśl, że mnie oszukasz. Jestem wszędzie, wiem o wszystkim, przede mną się nie ukryjesz. p.s. Ślicznie dziś wyglądasz Oleńko, ale... wolę Cię w związanych włosach."

     Obróciłam się i zaczęłam rozglądać. Ta osoba musi tu gdzieś być. Skąd mogłaby wiedzieć jaką mam dziś fryzurę. To przestawało być śmieszne. Teraz naprawdę zaczynałam się bać. Jeszcze ta "Oleńka"... ktoś mnie kiedyś tak nazywał, ale w tym momencie nie mogłam sobie przypomnieć kto. 
     Byłam bezsilna. Usiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach.
- Jestem! - usłyszałam zadowolony głos Dawida. 
- Okej, ale... - wstałam, a wzrok wbiłam w ziemię. - ...nie wiem czy to dobry pomysł.
- Nie rozumiem...
- Nie wiem czy powinnam gdzieś z tobą iść. Przepraszam, to skomplikowane... nie wiem jak ci to wyjaśnić.
- Coś się stało? 
- Nic, no ale...
- Skoro nic, to nie przyjmuję odmowy. - podszedł do mnie bliżej, podniósł mnie i zaczął nieść w stronę parkingu, a ja zareagowałam na to głośnym śmiechem. W jednej chwili wszystko co złe odpłynęło, pozostała tylko radość. Dawid jest niesamowity. Działa jak najlepszy antydepresant.
- Zwariowałeś? Jeszcze ktoś nas zobaczy!
- Niech patrzą! Żadne fanki, dziennikarze i ciekawskie plotkary obserwujące osiedle mnie nie powstrzymają! - zaśmiał się.
- Widzę, że z tobą nie wygram...
     Chłopak zaparkował pod bardzo szykownie wyglądającym kilkupiętrowym budynkiem. Weszliśmy do środka i wsiedliśmy do windy, która zawieść nas miała na piąte piętro. Ledwo ruszyliśmy w górę, a już pojawiły się problemy. Winda zatrzymała się między piętrami i ani myślała ruszyć.
- Dawid co się dzieje? - spojrzałam przerażonymi oczami na chłopaka. - Tylko nie mów, że...
- ... że winda się zacięła? Bardzo chciałbym powiedzieć, że tak nie jest, ale niestety chyba masz rację. No to utknęliśmy w windzie! - zaśmiał się i usiadł na podłodze.
- Nie śmiej się tylko zrób coś! - tupnęłam nogą w podłogę, przypominając małą, rozkapryszoną dziewczynkę, której mama nie chce kupić nowej lalki.
- Chodź tu i się nie denerwuj. - pociągnął mnie za rękę tak, że już po chwili znajdowałam się tuż obok niego. - Masz jakiś pomysł co możemy robić dopóki nas nie uwolnią? Podobno w damskiej torebce jest wszystko, więc może znajdzie się jakiś zestaw ratunkowy, który uchroni nas od śmierci z nudów.
- Mam tylko notes, długopisy, chusteczki, telefon, portfel, klucze i słuchawki. Marny zestaw... - pokręciłam głową. - Nic interesującego...
- Założę się, że pokonam cię w kółko i krzyżyk z zamkniętymi oczami! W szkole byłem w to mistrzem!
- Chyba śnisz! - zaśmiałam się, wyjmując dwa długopisy i notes. - To ja zawsze wygrywałam w tą grę!
     Licytowaliśmy się, kto lepiej sobie radzi, ale ostatecznie wynik pokazał, kto ma rację. Niby zwykła gra w kółko i krzyżyk, a ja śmiałam się jak nigdy dotąd. Podejrzewam, że obecność Dawida miała w tym swój udział.
- Ha! 25:0! - krzyknęłam triumfalnie, chcąc ogłosić całemu światu swą wygraną.
- Ale mnie rozwaliłaś... mecz przegrany i jeszcze dziewczyna pokonała mnie w kółko i krzyżyk! To nie jest mój szczęśliwy dzień... - pokręcił głową. - A wiesz, że dla zwycięzcy należy się nagroda?
- Jaka nagroda?
- Usiądź tutaj i zamknij oczy! - oznajmił, wskazując palcem miejsce przed sobą.
     Posłusznie wykonałam polecenie chłopaka i już po chwili poczułam jego duże dłonie na swoich ramionach. Nie wiedziałam, że Dawid umie tak fantastycznie masować. Taka nagroda była chyba najlepszą, na jaką mogłam liczyć po tak męczącym dniu.
- Gdzie się tego nauczyłeś?
- Przyswajam wiedzę klubowych fizjoterapeutów. - zaśmiał się, a po chwili zrobił coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Nagle poczułam, jak odgarnia dłonią moje włosy i ustami muska moją szyję. Składał na niej krótkie pocałunki, które doprowadzały mnie do szaleństwa. Z rozkoszy odchyliłam głowę do tyłu, a Dawid niespodziewanie przerwał swoje poczynania. 
- Dawid...
- Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - wstał i oparł się o ścianę. - To przez to zmęczenie robię takie głupoty... zapomnijmy o tym dobrze? Nie chcę, żeby przez moje wybryki ucierpiała nasza znajomość...
- Okej. - odparłam oschle i wstałam z podłogi. Miałam ochotę wykrzyknąć mu prosto w twarz: "Za co ty przepraszasz, przecież mi się to podobało!". Nagle ruszyła winda, przez którą straciłam równowagę i wpadłam prosto na Dawida. Opierałam się o jego ramiona, a on trzymał mnie w pasie. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy i nie mogliśmy się od siebie oderwać. Świat się dla nas zatrzymał i nic innego nie istniało... liczyliśmy się tylko my... 
- Oj, przepraszam. - wydukała zawstydzona kobieta, kiedy tylko drzwi windy się otworzyły. - Chyba przeszkadzam...
- Nie, nie skądże. My... już idziemy. - wymamrotałam pod nosem i ruszyłam w kierunku wyjścia, ciągnąc Dawida za rękę.
- Gdzie tak biegniesz? - odezwał się, goniący mnie chłopak.
- Wyobrażasz sobie co ta kobieta sobie o nas pomyślała?
- Nie ma się czym przejmować. W najgorszym przypadku jutro rano w gazecie ujrzysz nagłówki: "Sławny siatkarz i jego nowa miłość". - śmiał się.
- Ha-ha-ha bardzo zabawne. - powiedziałam, ziewnęłam i zerknęłam na zegarek. - Późno już...
- Chyba ktoś tu jest śpiący. Odwiozę cię do domu, bo mi tu jeszcze zaraz zaśniesz. - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi do samochodu.

PERSPEKTYWA DAWIDA:

     Zaparkowałem pod domem Olgi i zauważyłem, że dziewczyna zasnęła. Przyglądam się Jej i wciąż nie mogę nadziwić się temu, jaka jest piękna. Trudno mi to wyrazić słowami. Zakładam za ucho kosmyk Jej złocistych, falowanych włosów, by móc w pełni podziwiać niesamowitą urodę, jaką została obdarzona. 
     Wciąż zastanawiam się czy dobrze postąpiłem, całując ją w windzie. Z jednej strony martwię się o to czy ten incydent nie popsuje naszych relacji i nie sprawi, że Olga zrazi się do mnie... no, bo kto całuje prawie nieznajomą kobietę! Z drugiej jednak strony nie mogłem Jej się oprzeć. Kiedy jestem przy Niej nie myślę racjonalnie, dzieje się ze mną coś dziwnego, coś czego nie potrafię opisać... im częściej Ją widzę, tym więcej Jej pragnę...
- Mhmm. Coo... Gdzie ja.. Dawid? Jejku, czy ja zasnęłam w twoim aucie?
- No tak jakby. - zaśmiałem się, obserwując grzebiącą się w torebce blondynkę. Wyciągnęła telefon i momentalnie się rozpłakała. - Olga co się dzieje? - zapytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. - Powiedz mi co się dzieje. Pomogę. - złapałem ją za rękę, która była wręcz lodowata.
- Przepraszam. Nic, nic się nie dzieje. Ja... muszę już iść.
- Jeśli jednak chciałabyś pogadać to dzwoń.
- Dzięki za wszystko. - otworzyła drzwi. - Proszę cię Dawid, uważaj na siebie. Pamiętaj. - wysiadła z samochodu i wbiegła do klatki schodowej.

PERSPEKTYWA OLGI:


"Myślałaś, że to żarty?! Teraz zobaczysz co to znaczy prawdziwe piekło! Jeszcze pożałujesz tego, że mnie nie posłuchałaś! 

     Leżę w łóżku i po raz kolejny czytam wiadomość, która sprawia, że trzęsę się z przerażenia. To już trzecia dzisiaj. Martwię się o siebie, o moją rodzinę, o znajomych, o Dawida. Dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego ja jestem głównym celem nieszczęśliwych zdarzeń? Tracę najważniejsze w życiu osoby i rzeczy. Nie dam sobie odebrać już niczego. Już czas powiedzieć dość...

------------------------------------------------

Powinnam chyba zacząć od przeprosin, że ostatnio się tu nie pojawiałam i nic nie pisałam, więc przepraszam! Nie wiem czy sensowne będzie tłumaczenie się i mówienie czym spowodowana była przerwa od pisania, ale napiszę, może kogoś to zainteresuje. Chyba nie muszę mówić o tym, że szkoła, egzaminy i treningi sprawiają, iż często nie mam siły nawet włączyć komputera i napisać chociażby zdania. Często przychodzę do domu po godzinie 16 czy nawet 18 i na pewno sami wiecie, że kiedy wraca się po tylu godzinach pracy, to człowiek ma ochotę położyć się na łóżku i nic nie robić. Ostatnimi czasy miałam też problemy ze zdrowiem, ale teraz jest już wszystko w porządku. Ponadto dopadł mnie przeokropny brak jakiejkolwiek weny i pomysłu na dalsze rozdziały. Kiedy już próbowałam coś napisać, to nic do siebie nie pasowało, co sprawiało, że się wkurzałam i wyłączałam bloggera. Mogłam Wam napisać i wstawić nowy rozdział, ale na pewno nie byłabym z niego zadowolona, a ja nie chcę, żeby pojawiało się tu coś, co będę pisać pod presją i przymusem. 
W ramach przeprosin przygotowałam dla Was dość długi rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, bo dość dużo się w nim dzieje. 
Powoli uzupełniam też zaległości na Waszych blogach. Cierpliwość proszę :)
Do napisania!


Mila.