wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 2

Wydarzenia dnia wczorajszego sprawiły, że reszta imprezy nie cieszyła już tak bardzo jak wcześniej. Do domu wróciliśmy dość późno, mimo to nie dane mi było się wyspać, bo czekały mnie dziś poranne bieganie i popołudniowy mecz. 
- Mogłabyś już sobie raz odpuścić, nic by się nie stało. - powtarzała mama, kiedy widziała moje zmęczone i niewyspane oczy. 
Tylko, że ja nigdy nie odpuszczałam. Zawsze walczyłam, nawet kiedy ciało odmawiało posłuszeństwa. Robiłam to dla siebie, to dawało mi ogromną satysfakcję. Poza tym swoją przyszłość wiązałam ze sportem. To było moje marzenie. Za dużo czasu poświęciłam, aby z tego rezygnować...
Chwyciłam za telefon oraz słuchawki i wybiegłam na klatkę schodową. Postanowiłam, że spróbuję zadzwonić do Karoliny, może pozwoli sobie jednak coś wytłumaczyć i wszystko wróci do normy. Jednak tak jak się spodziewałam - włączyła się poczta głosowa. 

5 godzin później...
Weszłam do szatni, w której były już dwie dziewczyny przygotowujące się do dzisiejszego spotkania. Od tego meczu zależało bardzo wiele. Ponadto chodziły plotki, że na trybunach pojawić się miały słynne z siatkarskiego świata nazwiska. Przywitałam się z Weroniką oraz Kamilą i wspólnie zaczęłyśmy rozmawiać o przygotowanej taktyce. Naszą pogawędkę przerwał huk otwieranych drzwi, przez które wszedł trener i reszta dziewczyn, w tym oczywiście Karolina, która trenowała ze mną już dobre parę lat.
- Jak samopoczucia? Gotowe na walkę? - pytał trener.
- Pewnie! Do boju! - wykrzykiwałyśmy.
- Przypominam, dzisiaj gramy składem: przyjęcie - Oliwia, Luiza, środek - Kamila i Karolina, rozegranie - Weronika i libero - Natalia... aaa, no i na ataku dzisiaj Olga. - uśmiechnął się trener, a Karolina obdarzyła mnie chłodnym spojrzeniem, które sprawiło, że poczułam jak przeszywa mnie dreszcz.
Przebrałyśmy się i w bojowych nastrojach ruszyłyśmy na boisko. Niestety, pierwszy set 21:25 dla przeciwników. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego trenera.
- Co się dzieje? Tyle tygodni przygotowań to za mało? - powtarzał rozdrażniony. - Karolina! Ani jednego bloku, jedynie jeden punktowy atak? Jeśli nie masz zamiaru nic zmienić, to będziesz grzać ławkę. - krzyczał. - Poprawcie blok, przyjęcie i jesteśmy w domu! Za to Olga bardzo ładnie! Bierzcie przykład i do roboty, raz, dwa, raz, dwa!
Takie słowa były jak miód na moje serce. Byłam z siebie dumna, ale jednocześnie czułam na sobie zazdrosne spojrzenia niektórych koleżanek z drużyny.
Koniec przerwy. Trener tak jak już wcześniej uprzedzał, zdjął Karolinę z boiska. Mimo że ja nie przyłożyłam do tego ręki, czułam jak jej nienawiść do mnie rośnie. 
Następne trzy sety należały do nas. Medale zawisły na naszych szyjach a jako, że jestem kapitanem drużyny, miałam za zadanie odebrać puchar. 
- Zwycięzców już znamy, teraz czas na ogłoszenie najlepszej zawodniczki meczu. - mówił głos brzmiący w głośnikach - A nagrodę tą otrzymuje... Olga Strusińska! Zapraszamy ponownie na środek!
W głębi duszy liczyłam na to. Cieszyłam się i utwierdzałam się w przekonaniu, że moja praca nie idzie na marne. Odebrałam nagrodę, a mój wzrok powędrował na zgromadzoną publikę. Widziałam tam znajome twarze z liceum i ku mojemu zdziwieniu - rzeczywiście, plotki okazały się prawdą - na trybunach spostrzegłam dwóch znanych trenerów. Nie wiem co się stało, ale moje oczy wręcz kazały mi dalej błądzić, dalej szukać czegoś, a może kogoś na trybunach. 
- Hej, widzicie kto tam siedzi?! - pisnęła cicho Laura i wskazała palcem na trzech klaszczących, uśmiechniętych, wyrośniętych mężczyzn.
To był on, ten o którym od paru miesięcy nie mogę zapomnieć. 21-letni środkowy Bydgoszczy. Tak, wiem. To nie jest ani dojrzałe, ani mądre, ale nie mam nad tym władzy. Podczas wyjazdu z naszą drużyną na zawody do Bydgoszczy, trener w nagrodę za wygrane spotkanie, załatwił bilety na mecz. Tam zauważyłam Dawida po raz pierwszy. Nie wiem jak to opisać, ale poczułam silną więź, poczułam jakbym znała go od lat. Sporo jak na jedno spojrzenie, nie?
- Olga! Olga, coś się stało? - szturchała mnie Natalia.
- Nie, nic. Tylko... się zamyśliłam. - odparłam i ruszyłam w stronę szatni.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Wiem, że to mogła być jedyna szansa na spotkanie Dawida, ale ta myśl mnie paraliżowała. Przebrałam się jak najszybciej umiałam i wyszłam rzucając koleżankom na pożegnanie tylko suche "Cześć". Na korytarzu stały dziewczyny z mojej szkoły, zajmujące się gazetką szkolną.
- Olga! - zawołała jedna z nich i machnęła ręką, dając znać żebym do nich podeszła.
- Nie teraz, nie dzisiaj, błagam. - powtarzałam pod nosem.
- Olga udzielisz nam wywiadu do szkolnej gazetki? - zapytała, a widząc moją niezadowoloną minę, dodała. - Proszę, brakuje nam tematu, a wiesz, że jeśli nie damy skończonej gazetki to mamy przegwizdane.
- Wiem dziewczyny, ale... - wykręcałam się.
- Oooo popatrzcie, taka młoda, a już wywiadów udziela! - powiedział głos dobiegający zza moich pleców.
Odwróciłam się i zobaczyłam trzech bydgoszczan - Dawida, Kubę i Marcina. "No to ładnie" powtarzałam sobie w duchu.
- Dobrze grasz. Ile lat trenujesz? - dopytywał się zaciekawiony Kuba. Szczerze dziwiła mnie ta ich łatwość w rozmowie i taka zwyczajność. Sławni siatkarze podchodzą do mnie - szarego człowieka i pytają ile trenuje.
- Prawie 10 lat. - odpowiedziałam nieśmiało.
- Gratuluję medalu i statuetki. Należała ci się. - powiedział Dawid, wskazując palcem na wiszącą na mojej szyi nagrodę.
- Ej! No Dawid! Wszyscy gratulujemy, nie tylko ty! - wtrącił się Marcin.
- Dzięki.
- Halo, chłopaki można autograf i zdjęcie? - odezwała się stojąca obok dziewczyna, której błyszczące, piwne oczy na widok siatkarzy omal nie wypadły z orbit.
Ja korzystając z okazji, że liczba dziewczyn marzących o zdjęciu i autografie stale się zwiększała, odpowiedziałam na kilka pytań do wywiadu młodych dziennikarek i ruszyłam w drogę powrotną. Mimo wieszczących deszcz chmur, postanowiłam drogę do domu pokonać na pieszo. Chciałam sobie wszystko przemyśleć, a spacer wydał się być idealną okazją do tego.

-----------------------------------------

Spodziewaliście się czegoś takiego? Ja też nie! Sama siebie zaskakuję. W tym rozdziale było tyle pozytywnych wydarzeń, ale nie przyzwyczajajcie się. Nowe problemy na horyzoncie! Do zobaczenia!

Przypominam, że wszystkie postacie są wymyślone i siatkarze występujący w opowiadaniu są fikcyjni.

Mila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz