wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 3

Wybiegłam z hali i szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy Prostej, przy której znajdowało się moje mieszkanie. Idąc nadal myślałam nad tą całą sytuacją, która wydarzyła się kilka chwil wcześniej. Co oni tam robili? Po co przyjechali na nasz mecz? Fakt, nasz zespół był jednym z lepszych w Polsce, a chłopacy kiedyś uczyli się w tym samym liceum co ja, ale to nic nie wyjaśnia. Z rozmyślań wyciągnęła mnie zimna kropla deszczu spadająca na mój zaczerwieniony policzek. W ciągu 2 minut lekka mżawka przeistoczyła się w istną ulewę. 
- Cholerna pogoda! - wrzasnęłam i naciągnęłam kaptur na moją blond czuprynę. Nagle usłyszałam nadjeżdżające auto i poczułam strumień wody gwałtownie uderzający we mnie. - Jak jeździsz idioto! - wydzierałam się. - Gdzie masz oczy?!
Czarne BMW zwolniło, a szybka w drzwiach auta zaczęła się powoli uchylać. 
- Przeprasz... Ej, chłopaki popatrzcie! Przecież to nasza znajoma siatkarka! - krzyknął siedzący za kierownicą Marcin. - Czemu nam tak szybko uciekłaś po meczu? Nieładnie! - pokręcił głową.
- To znowu wy?! - odpowiedziałam, bo nic bardziej sensownego nie przychodziło mi w tym momencie do głowy.
- Tak się witasz ze swoimi wybawcami! - odparł wzburzony. - Wsiadaj, podwieziemy cię. Nie będziesz przecież moknąć w tym deszczu.
W odpowiedzi zobaczyli tylko moją zdziwioną i niezdecydowaną minę. Co prawda najbliższy autobus miałam dopiero za 17 minut i przez ten czas zmokłabym jak kura, ale to nie znaczy, że mam się pakować do wozu obcym facetom. Olga opamiętaj się!
- Przecież nic ci nie zrobimy. Nie stój tak, tylko wsiadaj! - przekonywał mnie Kuba.
Rozum mówił "nie wsiadaj", serce - "zaryzykuj". Raz się żyje - powiedziałam sobie w myślach i wsiadłam do samochodu siatkarzy. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu, tuż obok Dawida. Niesamowity zbieg okoliczności, prawda?
- Zawsze tacy jesteście? - spytałam, chcąc przerwać panującą ciszę.
- Jacy? - wyśpiewała chórkiem cała trójka.
- Nie wmówicie mi, że codziennie zaczepiacie jakieś przypadkowe dziewczyny i podwozicie je do domu.
- Zaczepiamy i podwozimy tylko te ładne! - rzekł wesoło Marcin, na co pozostała dwójka odpowiedziała głośnym śmiechem.
Sama zaśmiałam się pod nosem, a oblaną rumieńcem twarz schowałam w zmęczonych od gry dłoniach.
- Jesteśmy na miejscu! - krzyknął Kuba po 20 minutach jazdy.
- Dzięki chłopaki, do zobaczenia. - rzuciłam i zabrałam się za wysiadanie z wozu.
- Hej, hej, a jakiś buziak za ocalenie przez deszczem i darmową podwózkę? - powiedział Marcin, wskazując palcem na swój prawy policzek.
- Ej! Nie przesadzaj! - odezwał się po raz pierwszy Dawid. - Wybacz, on zawsze taki jest. Możesz spokojnie iść, do zobaczenia. - spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami i uśmiechnął się.
Wysiadając z czarnego BMW usłyszałam jeszcze tylko ciche: "Stary, pożartować nie można?". Ta cała sytuacja śmieszyła mnie, szczególnie te głupie i dziecinne zachowanie Marcina. Wbiegłam schodami aż na 4 piętro, na którym znajdowało się mieszkanie. Weszłam do środka lecz nikogo nie było. No tak. Rodzice razem z Olkiem pojechali na urodziny cioci Basi. Znowu czekał na mnie samotny wieczór. Postanowiłam, że wezmę gorącą kąpiel, aby rozgrzać moje zmarznięte ciało, a potem spędzę czas na oglądaniu po raz setny mojego ulubionego filmu. 
Po wyjściu z wanny, ubrałam na siebie różowy szlafrok, który dostałam na Boże Narodzenie oraz ciepłe kapcie i udałam się do kuchni by zaparzyć moją ulubioną herbatę. Tak przygotowana zasiadłam na łóżku, uruchomiłam laptop i zabrałam się za oglądanie filmu. Jednak zmęczenie oraz wydarzenia dnia dzisiejszego nie dawały mi się skupić na obserwowaniu losów bohaterów i mimo wczesnej pory, usnęłam jak dziecko. Pamiętam tylko, że całą noc śniły mi się błękitne oczy, których właścicielem był Dawid.
Rano ze snu wyrwał mnie ciepły głos mojej mamy oznajmujący mi, że muszę zająć się bratem, bo rodzice muszą pilnie pojechać do ich firmy. Nawet w niedzielę musieli pracować. Byłam im wdzięczna za to co robią dla mnie i Olka, że niczego nam nie brakuje i zawsze możemy mieć co chcemy, ale chwilami marzyło mi się, żeby tak po prostu usiąść do niedzielnego obiadu albo pójść razem na spacer i ani razu nie usłyszeć dzwoniącego telefonu służbowego czy rozmowy o kłopotach w firmie.
O dziwo, bez żadnych problemów wstałam z łóżka. Sama się zdziwiłam, kiedy na wiszącym w kuchni zegarze zobaczyłam godzinę 8:03, bo raczej nie jestem rannym ptaszkiem, a wręcz przeciwnie. Wyszłam na korytarz i cicho uchyliłam drzwi do pokoju braciszka, który jeszcze słodko spał, a następnie postanowiłam wziąć zimny, orzeźwiający prysznic. Ubrałam na siebie luźny, biały sweter, czarne leginsy, a długie, blond włosy związałam w kitkę. Postanowiłam, że przygotuję naleśniki dla siebie i brata, bo spodziewałam się, że już niedługo się obudzi. 
- Co tak pachnie? - wychylił się zza drzwi Oli, który przecierał zaspane oczy. 
- Masz ochotę na naleśnika? Chodź, pomożesz mi. - uśmiechnęłam się do brata.
- A gdzie mama i tata? 
- Musieli załatwić coś ważnego. 
- Jak zwykle... - westchnął mały, opierając głowę o kuchenny blat.
- Wiem, że ci smutno, ale rodzice niedługo wrócą. No to z czym chcesz naleśnika? Z dżemem czy czekoladą? - zapytałam wesoło.
Po śniadaniu Olek uznał, że musi obejrzeć jakąś bajkę o kosmitach, a ja miałam czas dla siebie. Bez zastanowienia usiadłam w salonie i włączyłam laptop, aby sprawdzić ulubione portale społecznościowe oraz pocztę elektroniczną.
- 6 nowych maili? Kto się tak za mną stęsknił? - powiedziałam sama do siebie.
5 z nich to były jakieś niepotrzebne i nieciekawe reklamy, ale jeden mail zwrócił moją uwagę. Był on z łódzkiego klubu siatkarskiego. Z zaciekawieniem otworzyłam wiadomość i w jednej chwili pochłonęłam wysłany tekst. 
- Olga co się stało? - przybiegł do mnie Oli, kiedy usłyszał mój donośny okrzyk radości.
- Braciszku jesteś najlepszy! - chwyciłam malca w ręce i obróciłam wokół własnej osi.
- Zwariowałaś! 
- Co tu się dzieje? - spytał wchodzący do mieszkania tata.
- Patrzcie! Patrzcie jakiego maila dostałam! - wydzierałam się, machając laptopem przed oczami rodziców.
- Jejku, Olga! Gratulacje! - przytuliła mnie mama. - Wiedziałam, że tak będzie!
Chyba już domyślacie się co było w treści maila. Tak! Dostałam propozycję gry w łódzkim klubie. Jeden z trenerów oglądających wczorajszy mecz mnie zauważył. Nie wierzyłam w to co się stało. To działo się tak szybko. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi!

-------------------------------------------------------

Następny rozdział za nami. Jak Wam się podoba? Koniecznie napiszcie co myślicie w komentarzu!
Czytasz + komentujesz = motywujesz!

Mila.

4 komentarze:

  1. Bardzoo podoba mi się te opowiadanie :D jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Olgi :D i co wyniknie z tej sytuacji z Dawidem :D
    Na moim blogu pojawił się nowy rozdział. Zapraszam!
    http://ironiaa-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Na Dawida jeszcze trochę trzeba będzie poczekać :P Obecnie będę niszczyć, zmieniać i mieszać w życiu Olgi! Zły ze mnie człowiek...
      Już zabieram się za czytanie!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Świetny początek, czekam na więcej :)
    Bardzo fajnie piszesz i przyjemnie się to czyta :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne rozdziały już się tworzą!
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :)

      Usuń