Wciąż nie mogłam uspokoić się po spotkaniu Karoliny w centrum handlowym. Niszczyła mi życie jak najlepiej mogła i ośmieszała na oczach innych. Teraz wszyscy uważali mnie za nałogową flirciarę, a na mieście już wołano na mnie "łamaczka serc". To okropne jak ludzie potrafią ocenić człowieka, nie znając go, a tylko i wyłącznie słysząc plotki na jego temat, które już dawno przestały być prawdą.
Wróciłam zdenerwowana do domu. Wchodząc do mieszkania trzasnęłam drzwiami i rzuciłam klucze na stojącą w korytarzu szafkę. Do moich uszu dobiegły dochodzące z salonu krzyki rodziców. Wsłuchiwałam się w padające słowa, z nadzieją, że wreszcie dowiem się co dzieje się w ich związku.
- A więc chcesz rozwodu tak?! Do tego dążysz?!
- Nie dajesz mi innego wyboru! - rzucił tata i z hukiem zatrzasnął drzwi do ich sypialni. Słyszałam jeszcze tylko odgłosy wydawane przez wyjmowaną z szafy walizkę i trzaskające drzwiczki od komody z ubraniami.
Rodzice się rozwodzą? Cudownie. Jakby problemów było mało, to oni muszą jeszcze dobić człowieka. Prawdę mówiąc to spodziewałam się tego. Ślepa nie jestem i widzę co się dzieje.
Czy to normalne, że reaguję z taką obojętnością na wiadomość o rozwodzie rodziców?
- Brawo! - krzyknęłam i zaklaskałam w dłonie. - W taki właśnie sposób niszczycie to, nad czym pracowaliście od ponad 20 lat!
- Dziecko nie wtrącaj się! Nie wiesz co to jest prawdziwe życie i nie rozumiesz co znaczą problemy dorosłych! - odburknęła moja rodzicielka z wielką złością w głosie.
- A wy nie rozumiecie, co to jest miłość! - odparłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi do mojego pokoju.
Egoiści. Czy oni myślą o kimś innym niż o sobie? Czy pomyśleli co stanie się z ich siedmioletnim synem? Co mu powiedzą? "Słuchaj Olek, tata i mama nie będą już mieszkać razem. Tata znajdzie sobie nową żonę, a mama nowego męża." - w taki właśnie sposób mu to wyjaśnią?
Zapukałam do drzwi, prowadzących do pokoju mojego brata. Weszłam do środka. Na środku pomieszczenia jak zwykle po torach jeździła kolejka elektryczna, którą dostał Oli od babci na zeszłoroczne święta. Wokół porozrzucane były klocki Lego i kilka samochodzików z jego ulubionych bajek.
- Czemu się nie bawisz? - spytałam Olka, leżącego na łóżku z głową skierowaną w stronę ściany, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Słyszałam tylko ciche pochlipywanie. - Płaczesz?
- Czemu oni się kłócą? - odwrócił się, popatrzył na mnie swoimi czerwonymi od płaczu oczami i przytulił się.
- Czasami tak jest. Dorośli się nie umieją się dogadać i powstają takie kłótnie. - mówiłam i gładziłam go po głowie.
- Zostawią nas prawda?
- Rodzice zawsze będą pamiętać, że mają takiego cudownego syna jak ty i nigdy o tobie nie zapomną...
- Pamiętasz jak rok temu w święta Wielkanocne wszyscy razem poszliśmy poświęcić koszyczek wielkanocny, a potem spacerowaliśmy po parku? Pamiętasz jak mama przypaliła pieczeń i jedliśmy spalonego indyka? A pamiętasz jak tata oblał cię wiadrem wody w Śmigus-Dyngus? Te święta już nie będą takie...
- Co ty gadasz Oli? Zobaczysz, ta Wielkanoc będzie jeszcze lepsza od poprzedniej! Nie martw się! Chodź, ułożymy jakąś ogromną budowlę z klocków! - powiedziałam i zajęliśmy się składaniem zamku.
Kłamałam, wiem o tym, ale nie potrafię przyznać mu racji. Nie umiem powiedzieć, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś. Chcę, żeby był szczęśliwy, a nie przejmował się i martwił o coś, co nawet go nie dotyczy. To ich problemy, nie jego, a i tak najbardziej boli to właśnie mojego braciszka.
Kocham go i jeśli będzie taka potrzeba to się nim zaopiekuję. Obiecuję.
Kilka tygodni później...
Tata wyprowadził się od nas. Mamy całymi dniami nie było w domu. Wychodziła z samego rana, a wracała, kiedy już spałam. Ja przejęłam rolę gospodyni domowej i opiekunki dla Olka, a w wolnych chwilach zaglądałam do książek. Gotowałam, zawoziłam brata do szkoły i na treningi, uczyłam się, sprzątałam, robiłam zakupy, chodziłam na rehabilitacje. Nikt się nami nie interesował. Czy cierpiałam? Nie. Może dlatego, że mając tyle na głowie, nie miałam czasu o tym myśleć. Może dlatego, że od dziecka byłam przyzwyczajona do tego, że wszystko inne było ważniejsze ode mnie. Szkoda mi było tylko mojego brata, który tak naprawdę nie do końca wiedział, co się dzieje.
- Dlaczego rodzice nas już nie kochają? - zapytał Oli. Pytał o to prawie każdego wieczora, kiedy po raz kolejny widział, że ich nie ma.
- Rodzice nas kochają, po prostu mają teraz kłopoty i nie mają tyle czasu co kiedyś. Jak będziesz większy, to to zrozumiesz... - odpowiadałam, chociaż sama nie wierzyłam w to, co mówiłam, ale przecież nie powiem prawdy siedmioletniemu dziecku. A właśnie... Oli ma jutro ósme urodziny. Byłam ciekawa czy ktoś oprócz mnie będzie pamiętał o tym dniu.
Kiedy tylko mały usnął, zabrałam się za pieczenie tortu. Kilka dni wcześniej kupiłam mu też zdalnie sterowany samochód, na który zbierałam już od dawna. Teraz został mi tylko mój brat i chciałam, żeby było mu jak najlepiej.
Rano szybko wyskoczyłam z łóżka, wzięłam prysznic i ubrałam na siebie czerwoną, dość krótką sukienkę. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby pod koniec kwietnia termometr wskazywał 26 stopni. Mimo, że moja noga nie działała jeszcze do końca tak, jak trzeba to zdecydowałam się zabrać brata na jakiś spacer, bo siedzenie w domu w taką pogodę to istny grzech.
Uchyliłam drzwi do pokoju Olka i weszłam do środka z tortem z zapaloną świeczką oraz opakowanym w ozdobny papier prezentem.
- Oli, wstawaj łobuzie. - szeptałam. - Dzisiaj twoje urodziny!
- Co to? Oooo, jaka fajna niespodzianka! - mówił, przecierając oczy.
- Zdmuchnij świeczkę i pomyśl życzenie!
Braciszek odpakował prezent, podziękował, a potem zjedliśmy śniadanie i po jednym kawałku tortu, który bardzo zasmakował Olkowi. Cieszyłam się, kiedy widziałam jak się uśmiecha, bo w ostatnim czasie niezbyt często to robił. Nagle zadzwonił telefon. Czyżby rodzice przypomnieli sobie o urodzinach swojego syna?
- Tak? - powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Witaj Olga. Jest nasz solenizant?
- Oli chodź tu! Ciocia dzwoni!
Tak. Ciocia. Nie rodzice. Nawet ciocia Alicja pamiętała, a rodzice nie. Miałam ochotę się rozpłakać. Jak można tak traktować swoje dziecko? Dlaczego ich problemy mają wpływać na niewinnego, ośmioletniego chłopca?
- Olga! Ciocia chce cię o coś jeszcze zapytać! - wołał brat, trzymając słuchawkę w ręce.
- Słucham.
- Co to ma znaczyć? Olek mówi, że nie widział mamy od ponad tygodnia, a taty to już nawet nie pamięta. Co się dzieje tam u was?! - krzyczała do słuchawki ciocia.
- Rozwodzą się
- Co?!
- Rozwodzą się. - powtórzyłam obojętnym tonem. - Tata wyprowadził się jakieś dwa tygodnie temu, a mama wraca do domu tylko po to, żeby się wyspać i odświeżyć... Jeszcze jakieś pytania dotyczące naszej idealnej rodziny? - mówiłam ze złością, a do moich oczu napływały łzy.
- Czemu ty dziecko nie zadzwoniłaś? Przyjechałabym i pomogłabym ci! Przecież ty masz maturę, nie możesz się teraz zajmować domem.
- Jakoś sobie radzimy.
- Jakoś ci nie wierzę. Przyjeżdżam do was jutro. Jeśli będzie taka potrzeba, to przeniesiecie się do mnie. - powiedziała stanowczym tonem. - Nie zdawałam sobie sprawy, że moja siostra to taka nieodpowiedzialna osoba! Do zobaczenia dziecko, trzymaj się.
- Do zobaczenia.
Jakoś mi się nie widzi ta ewentualna przeprowadzka do cioci Alicji. Przecież ona mieszka jakieś trzy godziny drogi od Warszawy. Ciekawe czy w ogóle rodzice się tym zainteresują czy nawet nie zauważą, że nas nie ma.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na spacer do najbliższego parku. Szliśmy spokojnie alejkami zajadając czekoladowe lody. Doszliśmy do ulubionego placu zabaw mojego brata, na którym już po chwili malec szalał. Usiadłam na ławce, wyjęłam z mojej beżowej torebki notatki i zaczęłam powtarzać materiał na maturę. Mimo, że większość osób myśli, że nauka to najmniej przyjemna czynność, to dla mnie było to odskocznią od problemów. Nie myślałam wtedy ani o obowiązkach, ani o samotności, ani o tej całej chorej sytuacji, która w tym momencie zarządzała moim życiem.
Ciemność. Ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Moje serce przyśpieszyło, a wyobraźnia układała czarne scenariusze. Zgwałcą mnie, porwą, zabiją albo utopią. Tak wiem, panikara ze mnie.
- Zgadnij kto to. - zabrzmiał głos, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Rafał! - wstałam i zaczęłam bić chłopaka zeszytem, z którego wypadały pojedyncze kartki z maturalnymi arkuszami.
- Stop, stop! Uspokój się! - śmiał się.
- Nawet nie wiesz jak się przestraszyłam!
- A ty nawet w taki ładne, sobotnie popołudnie musisz się uczyć. - odezwał się, zbierając kartki z ziemi.
- Nic innego nie mam do roboty...
- Rafał, Rafał! Chodź się ze mną pobawić! - wołał, siedzący na zjeżdżalni Oli.
- Idź ulubieńcu! - powiedziałam, popychając chłopaka w kierunku mojego brata.
- Zaraz wracam. - puścił oczko i pobiegł do Olka.
PERSPEKTYWA DAWIDA:
Kilka dni skończyła się liga. Niedługo zacznie się sezon reprezentacyjny, ale na szczęście jest jeszcze trochę czasu wolnego. Nie chciałem gnieździć się w Bydgoszczy. Tak, lubię to miasto, ale to w Warszawie się urodziłem oraz wychowałem i to tutaj będę zawsze wracał. Postanowiłem przejść się po mieście i zobaczyć co zmieniło się tu od mojej ostatniej wizyty. Nie ominąłem także mojego ulubionego parku, z którym łączyło się wiele wspomnień, szczególnie z dzieciństwa.
Czy mi się to zdaje? Widzę Ją. Siedzi tam. Zmieniła się trochę. Zmarniała, schudła, a na Jej twarzy malował się smutek, ale... i tak była piękna, czarująca, tak jak za pierwszym razem. Nie myślałem, że kiedykolwiek jeszcze Ją spotkam. 14 marca. To wtedy ją poznałem. Nie sądziłem, że jeden dzień tak bardzo może zmienić życie. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Śniła mi się każdej nocy. Zapamiętałem dokładnie Jej długie, lśniące, jasne włosy, czekoladowe oczy, zadbane dłonie z pomalowanymi na delikatny róż paznokciami, zgrabną, wysportowaną sylwetkę i nawet te urocze rumieńce na policzkach, je też zapamiętałem.
To twoja chwila panie Szymański. Teraz możesz do niej podejść i skorzystać z szansy, której nie wykorzystałeś za pierwszym razem. Odważ się! Zrób to!
- Hej Olga... - powiedziałem niepewnie do zamyślonej dziewczyny.
---------------------------------------------------
Dziś coś znacznie dłuższego...
Pierwotnie miały to być dwa oddzielne rozdziały, ale zdecydowałam się je połączyć, głównie ze względu na to, że nie mogliście się już doczekać spotkania Olgi i Dawida. Co prawda urwałam w takim momencie, że pewnie mnie zlinczujecie za to, że przerywam, ale wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać!
Rozdział miałam zamiar wstawić dopiero w weekend, ale nagły przypływ weny, spowodował, że piszę następne rozdziały jak szalona i z tej okazji postanowiłam udostępnić Wam tą część już dziś!
Czytasz + komentujesz = motywujesz!
Mila.